Z pamiętnika mamy.

Gdy uczeń jest gotowy, pojawia się Mistrz

stare chińskie przysłowie

Na całej mojej dotychczasowej drodze było wielu Mistrzów, od których uczyłam się sztuki życia, sztuki artystycznej, duchowej, fizycznej, emocjonalnej, mentalnej. Byli w moim życiu, potem odchodzili albo ja odchodziłam, by rozwijać się dalej. Pewnego wyjątkowego dnia zjawił się największy Mistrz, który jest obok mnie każdego dnia. Nauczył mnie być tu i teraz, nauczył mnie cierpliwości i miłości. Miłości w krystalicznej postaci. Jest to najsilniejsza więź, którą kiedykolwiek czułam.

Inspiracja i motywacja, pierwszy uśmiech, pierwszy krok, drugi, pierwsze słowo mama. Bycie mamą pozwoliło mi spojrzeć na świat, moje życie, wartości z zupełnie innej perspektywy, z dystansu, pokazało jednocześnie co jest dla mnie naprawdę ważne. Rozpoczęłam drogę pełną najróżniejszych barw i emocji, pełną odpowiedzialności za wychowanie Małego Człowieka, który raz mnie słucha raz nie, ale co najważniejsze – uważnie obserwuje, patrzy na ręce oraz otwarcie komentuje. To sprawiło, że jeszcze bardziej zabrałam się do porządkowania moich wartości, przekonań, mocnych i słabych stron, talentów, czyli do pracy nad bardzo świadomym życiem. Rodzice artyści, mamy nie na etacie, tylko z własnymi działalnościami twórczymi mają nie lada zadanie i sztuką jest tutaj zbalansowanie własnej pracy twórczej, która jest dla nas jak powietrze, a poświęceniem się dziecku. Dziecku potrzebna jest przede wszystkim obecna mama, ale również spełniona i szczęśliwa, która towarzyszy mu w jego życiu, daje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, a także pokazuje jak spełniać swoje marzenia, pokazuje jak dbać o siebie, no i co najważniejsze, aby kochać po pierwsze siebie. Wierzę, że jeśli kochasz siebie to potrafisz również kochać i szanować innych.

„Mamo co to jest prawda?”

Najbardziej wymagające pytania sprawiają, że czas zwalnia na chwilę, a świat zatrzymuje się w miejscu, zostawiam wszystkie obowiązki i rozmawiamy, odpowiadam, opowiadam ważąc każde słowo, obserwując reakcje. Uwielbiam latem wspólnie obserwować nocą gwiazdy, biegać po łące i wąchać kwiatki w babcinym ogrodzie. Uczę go odróżniać habry od rumianków i pory roku.

„Mamusiu ja jeszcze uczę się żyć”

To czego chciałam nauczyć moje dziecko od pierwszych lat życia to oprócz picia wody i nie jedzenia czekolady na noc to obserwowanie nieba, drzew, ptaków, nazywanie i wyrażanie swoich emocji, otwarte komunikowanie swoich potrzeb. To odpowiedzialność za słowa, dlatego jak się na coś umawiamy, na konkretną porę powrotu do domu, to choćbym miała wyjsć z kolejki do urzędu i pędzić taksówką – jestem, bo obiecałam. Choćbym miała wyjść na chwilę z pracy, aby przeczytać mu wieczorem bajkę na dobranoc, a potem jechać do pracy – robię to, bo dla niego to ja jestem Mistrzem i całym jego światem. Uczymy się nawzajem szacunku do nas samych.

Kochanie to nie był dobry pomysł

…ale kreatywny…

Jest pięknie,

JOANNA☀️

Newsletter

Zapisz się i bądź na bieżąco